niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 4 "Tak, Violetta z nim przez to zerwała, bo myśli, że Diego ją zdradził"

     Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się Leon. Z początku nie wiedziałam co powiedzieć, bałam się trochę.
- Przepraszam - wykrztusiłam i odważyłam się popatrzeć mu prosto w oczy.
     Szatyn nie wydawał się być zły.
- Spoko - mruknął i poszedł dalej, a ja tak stałam dobre pięć minut jak kompletna idiotka.
Po jakimś czasie się ocknęłam i poszłam do swojej szafki, z której wyjęłam telefon i zadzwoniłam do taty. Rozmawiałam z nim chwilkę, potem udałam się do sali tanecznej, gdzie czekał już na nas Gregorio. Rozpoczęła się lekcja, na której każdy z nas dostał niezły wycisk. Wiadomo było, że Gregorio jest bardzo wymagającym nauczycielem. Zaczęliśmy tańczyć układ, który przed chwilą nam pokazał. A raczej: zaczęliśmy próbować tańczyć układ, bo pokazał nam go bardzo szybko. Nagle rzucił piłeczką i muzyka się wyłączyła.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! - mówił. - Co z wami jest?
     Ludmiła poprawiła włosy i podeszła do niego.
- Chyba nie mówisz tego o mnie? - spytała.
Spiorunował ją spojrzeniem.
- Tak! - krzyknął, a blondynka podskoczyła. Wszyscy się zaśmialiśmy. - Ciebie to też jak najbardziej dotyczy!

***

     Zajęcia już się skończyły, więc wyszliśmy na zewnątrz.
- Zajęcia z Gregorio to jakiś koszmar - mruknął Maxi, który próbował złapać oddech.
- Wiemy, każdy to wie - powiedziała Fran.
- Hej, co wy na to, abyśmy wszyscy udali się do klubu karaoke? - zaproponowała Cami z ogromnym entuzjazmem.
- Dzisiaj? - spytałam, potwierdziła. - W sumie? Czemu nie? Przynajmniej się trochę rozerwę - stwierdziłam. - Ja na pewno przyjdę - zapewniłam.

***

     Wielkimi krokami dobijała godzina siedemnasta, a więc zaczęłam się szykować do wyjścia. Zgarnęłam torebkę z biurka i schowałam do niej telefon, klucze i szminkę. Do klubu daleko nie miałam, ale wolałam wyjść już wcześniej. Zeszłam na dół. Szłam do drzwi, ale tata zagrodził mi drogę.
- A dokąd to się wybierasz? - spytał poważnie.
- Idę do klubu karaoke - oznajmiłam.
- Z kim? - zadał kolejne pytanie.
- Fran, Cami, Maxi... - przerwał mi.
- A... - teraz to ja mu przerwałam.
- Może już tak koniec przesłuchania? - zapytałam. - Nie mogę iść?
     Zaczął się śmiać.
- Bez pożegnania nie - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest.
     Przytuliłam go i pocałowałam w policzek. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.
Szłam powoli, nigdzie się nie spiesząc, bo i tak miałam dużo czasu.

***

     Siedziałam koło Fran i Cami na jednej z wielu kanap. Bardzo zdziwiłyśmy się, gdy zobaczyłyśmy Ludmiłę oraz Naty, ponieważ nikt ich raczej nie informował o naszym dzisiejszym wypadzie tutaj. Cóż, trudno. Bawiłam się świetnie. Rozmawiałam, śmiałam się. Nie poznawałam samej siebie. W tamtej chwili nie myślałam o wydarzeniach, której spotkały mnie jeszcze kilka dni temu. Miałam się zrelaksować, odpocząć. I udało mi się. Przynajmniej do pewnego momentu.
     Wkrótce dołączyli do nas pozostali - Ludmiła, Naty, Maxi, Broadway, Andres, Marco, Fede, Diego i Leon. A, no i ten ostatni nie przyszedł sam. Zabrał ze sobą Larę, więc mój humor trochę się popsuł, ale starałam się nie poznać tego po sobie. 
W pewnym momencie Broadway i Cami zaczęli się kłócić.
- O co to, to nie! - wymachiwała rękoma na wszystkie strony. - To my, dziewczyny lepiej śpiewamy od was - krzyknęła.
- Wcale, że nie! - wrzasnął Brazylijczyk.
     Moja przyjaciółka przez moment się nad czymś zastanawiała.
- Dobra, w takim razie zobaczmy kto lepiej śpiewa - uśmiechnęła się szyderczo i poszła po
mikrofony. Po chwili przyszła i nam (mi, Fran, Naty, Ludmi, Larze) je wręczyła. Weszłyśmy na scenę. Śpiewałyśmy do piosenki "Veo Veo". Muszę przyznać, że wyszło nam naprawdę świetnie. Dostałyśmy ogromne brawa od publiczności.
     Potem przyszła kolej na chłopaków. Zaśpiewali do piosenki "Luz, cámara, acción". Oni też dobrze zaśpiewali. Podobnie jak my, dostali od publiczności ogromne brawa. Po ich występie Broadway podszedł do Cami i znów zaczęli się kłócić. Tym razem o to, kto dostał większe oklaski. Wszyscy zaczęli się z nich śmiać. W końcu udało nam się ich przekonać, że był remis, że zarówno dziewczyny jak i chłopacy śpiewają świetnie. Zgodzili się z nami i dalej się bawiliśmy.
     W pewnym momencie musiałam skorzystać z toalety. Oznajmiłam jedynie dziewczynom, że za chwilę wrócę. Weszłam do jednej z wielu kabin. Akurat gdy zamknęłam za sobą drzwi, usłyszałam, że ktoś wszedł do środka. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że tą osobą była Lara.
- Nie - mruknęła, najwyraźniej rozmawiała z kimś przez telefon. - No co ty - powiedziała. - Nikt się na razie nie dowiedział, że wrzuciłam do napoju Diego pigułkę gwałtu - zamarłam. - Tak, Violetta z nim przez to zerwała, bo myśli, że Diego ją zdradził - zaśmiała się. - Wystarczyło tylko zdjąć mu ubrania i po sprawie, a ona w to uwierzyła - znowu się zaśmiała.

 Witam Was z kolejnym rozdziałem, który mam nadzieję, że się podoba? :) Chciałabym Wam bardzo podziękować za mnóstwo komentarzy, które pojawiły się pod rozdziałami. Nawet nie wyobrażacie sobie jak mnie to motywuje do dalszego pisania. A teraz mam pytanie dotyczące tego rozdziału: spodziewaliście się tego po Larze? :D Bardzo proszę o komentarze :*

Rozdział 3 - "Nie chcę śpiewać żadnej piosenki o miłości, i to jeszcze z tobą!"

     Po skończonych zajęciach z Angie, zaczęłam się szybko pakować. Nikogo już w sali nie było, poza mną, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nagle poczułam ciepły oddech na moim karku. Domyślałam się, kto za mną stoi. Odwróciłam się powoli. Nie myliłam się. Chciałam mieć już tę rozmowę jak najszybciej za sobą, dlatego też przeszłam od razu do rzeczy:
- Więc, musimy wspólnie zaśpiewać jakąś piosenkę - zaczęłam. - Wstępnie wybrałam już nawet piosenkę.
- Jaki ma tytuł? - spytał cicho, nie patrząc na mnie. Gdy usłyszałam jego głos... Był spowodowany bólem. Łzy napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam zęby, aby czasem owe łzy nie spłynęły po moich policzkach.
- "Euforia" - wykrztusiłam.
     Chłopak pokiwał głową, ale zaraz po tym zaprzeczył.
- No co? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Wiesz, myślałem nad czymś bardziej... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie, nie, nie! - krzyknęłam. - Nie chcę śpiewać żadnej piosenki o miłości, i to jeszcze z tobą! - pożałowałam, że tak na niego nakrzyczałam, bo w oczach Diego zobaczyłam łzy. Widziałam jak cierpi, ale przecież ja też cierpiałam... I to właśnie z jego powodu. - Przemyśl moją propozycję, a jeśli masz jakiś inny pomysł, to mi jutro o nim powiesz, ale pamiętaj o jednym - pogroziłam mu palcem i wyszłam z pomieszczenia.

***

- I co? - spytałam. - Przemyślałeś moją propozycję czy wpadłeś na jakiś inny pomysł? - spojrzałam na niego zaciekawiona.
     Uśmiechnął się.
- Nie, niech będzie "Euforia" - powiedział. 
Odwzajemniłam gest.
- Świetnie - mruknęłam. - Wczoraj wieczorem podzieliłam tekst - oznajmiłam. - Wiesz, w której części ty śpiewasz, kiedy ja. Refren zaśpiewamy razem - popatrzyłam na Diego. - To co zaczynamy? - spytałam.
- Oczywiście - wziął gitarę i zaczął grać, a ja śpiewać. 
     Po około godzinie skończyliśmy, musieliśmy zwolnić salę następnej parze, która miała próby.
- Jest wtorek, a występ w poniedziałek, musimy jeszcze poćwiczyć, ale wydaje mi się, że się wyrobimy ze wszystkim - stwierdziłam. - Muszę już iść, tata na mnie czeka - pokiwał głową. - To cześć - mruknęłam na pożegnanie i wyszłam na zewnątrz.

***

Poniedziałek, dzień występu.

     To już właśnie dziś, za chwilę zaprezentujemy swoje występy Angie. Wszyscy jesteśmy w świetnych nastrojach. Moja ciocia weszła na scenę i zaprosiła na nią pierwszy duet - Broadway'a i Cami, później Marco i Fran, Leon i Ludmiła, a po nich przyszła kolej na nas - na mnie i na Diego. Chłopak zaczął grać na gitarze, a ja śpiewać.

1. Ya se donde quiero ir,
Ya tengo claro que quiero decir,
Es un estado que me hace bien,
Biene de golpe me vas a entender.

Ahora te toca a ti,
Ya tienes claro que debes decir,
Esa alegria y ese bienestar,
Van convirtiendo esa Superstar.

Refren: Ya siento la energia,
Que buena compañia,
Se siente el escenario,
Y el grito necesario. 

Euforia!!! Te da la gloria,
Grita!!! La gente grita,
Canta!!! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Euforia!!! Te da la gloria,
Grita!!! La gente grita,
Canta!!! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
 [...]

     Drugą zwrotkę zaśpiewał Diego. Gdy skończyliśmy śpiewać, wszyscy zaczęli nam klaskać (nawet Leon). Angie powiedziała nam, że zaliczyliśmy zadanie. Wszyscy zdali, z czego się cieszyłam. 

***

     Po zajęciach z moją ciocią, mieliśmy długą przerwę. Rozmawiałam z Fran i Cami. W pewnym momencie przypomniało mi się, że w swojej szafce zostawiłam telefon, a musiałam zadzwonić do taty i oznajmić mu, że już po występie. Przeprosiłam dziewczyny i zaczęłam biec do szafki. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam. Zapewne leżałabym na podłodze, ale ten ktoś, na kogo wpadłam złapał mnie za ramię. Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się Leon.

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale wcześniej nie miałam po prostu czasu. Wiecie, brakuje mi trochę motywacji... Bo chciałabym dzisiaj jeszcze dodać rozdział 4, ale czy mam dla kogo? :/

niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 2 - "Chciałabym utrzymywać z nim jakiś kontakt - chociaż być dla niego przyjaciółką"

 Rozdział z dedykacją dla Maddy, która jako pierwsza i jedyna skomentowała pierwszy rozdział, dziękuję :*

     Podczas wczorajszego wieczoru, siedząc tak przy stole, czułam się niekomfortowo. Byłam trochę zestresowana. Bałam się, że Jade wypali z czymś jeszcze, a nie chciałam dalej brnąć w kłamstwo. Nie odezwałam się ani słowem do Leona jak i Lary, zaś z panem Verdasem normalnie rozmawiałam, uśmiechałam się i śmiałam. Wiedziałam o tym, że mnie lubił, a ja lubiłam go. Starałam się nie patrzeć w kierunku Leona, ale było to dla mnie niemożliwe do zrobienia, ponieważ... w jakimś stopniu nadal mi na nim zależy, ale nie chcę tego po sobie pokazywać. Chciałabym utrzymywać z nim jakiś kontakt - chociaż być dla niego przyjaciółką, ale jak skoro on całe dnie spędza z Larą? I nie chce z nikim rozmawiać? Z nikim, poza swoją paczką, do której dołączył - sami źli ludzie w niej są. Nie, że oceniam ludzi po wyglądzie, ale kilkanaście razy, jak nie więcej byli na rozmowie z Antonio, bo groziło im nawet wywalenie ze szkoły, jednak za każdym razem mówili, że się poprawią, zmienią. Antonio jest za dobrym człowiekiem.
- Violu, bo spóźnimy się do studia! - krzyknęła Angie, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia nad wczorajszym wieczorem.
     Zgarnęłam ze stolika torebkę, po czym schowałam do niej pamiętnik, długopis, klucze i telefon. Wyszłam ze swojego pokoju i udałam się na dół, gdzie przy schodach czekała na mnie ciocia. Pożegnałam się z tatą buziakiem w policzek, a następnie razem z moją towarzyszką udałyśmy się na rozpoczęcie kolejnego - i niestety - mojego ostatniego roku w studio.
     Nim się obejrzałam, a już byłam w sali, w której miała odbyć się uroczystość. Rozmawiałam z Fran i Cami.
- Leon przyszedł - powiedziały równocześnie i się zaśmiały.
     Nie spojrzałam nawet w jego stronę. Zaczęłam nawijać o tym, że mogłybyśmy udać się już po wszystkim na lody. Gdy zauważyłam, że do pomieszczenia wszedł Diego, zamilkłam. Chłopak miał czerwone oczy, zapewne od płaczu. Przyjaciółki spojrzały na mnie zdziwione. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
- Dlaczego Diego się z tobą nie przywita? Albo dlaczego ty nie podejdziesz do niego? - zapytała Camila.
     Westchnęłam głośno.
- Nie jesteśmy już razem - wyszeptałam. - Wczoraj z nim zerwałam.
- Czemu? - spytała Fran.
     W oczach zaczęły zbierać mi się łzy.
- Bo mnie zdradził - wyjaśniłam i starłam pojedynczą kroplę słonego płynu, która swobodnie spływała po moim policzku.
     Dziewczyny zaczęły mnie pocieszać. Byłam im za to bardzo wdzięczna. Nagle do sali wszedł Antonio, a za nim Angie, Pablo i Gregorio.
     Po około godzinie byliśmy już wolni, więc ustaliliśmy, że wszyscy pójdziemy na lody - ja, Fran, Cami, Maxi, Federico, Andres, Marco, Diego i Leon...
     Udaliśmy się do pobliskiego parku, gdzie akurat stała budka, w której można było kupić gofry i to co nas najbardziej interesowało.
     Bardzo miło spędziłam dzisiejszy dzień. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy, więc musiałam już iść do domu. Poza tym, tata około dziesięć razy wydzwaniał do mnie, kiedy wrócę. Nie chciałam go już dłużej martwić, więc powiedziałam mu, że już za chwilę będę. Pożegnałam się z niektórymi przyjaciółmi. Leona jak i Diego omijałam szerokim łukiem.
     Droga do domu minęła mi szybko. Porozmawiałam jeszcze z Olgą, która namawiała mnie razem z moim tatą, abym zjadła kolację. Odmówiłam im, tłumacząc, że nie jestem głodna. Poszłam do siebie, ponieważ byłam już bardzo zmęczona. Położyłam się na łóżku, przykryłam kołdrą, zamknęłam powieki i wtuliłam się w poduszkę, po czym odpłynęłam.
     Obudziła mnie Jade, która wparowała do mojego pokoju. Zaczęła odsłaniać rolety, a ja zakryłam oczy, gdyż raziły mnie promienie słoneczne.
- Violu, musisz się już zacząć szykować, bo inaczej nie zdążysz na czas do studia - uśmiechnęła się w moją stronę.
- Tak, wiem - wydukałam zaspana.
     Wyszła z pokoju, a ja zostałam sama. I dobrze. Podeszłam do szafy i zastanawiałam się przez kilka minut, co mogę dziś ubrać. Postanowiłam, że ubiorę różową spódniczkę i do tego bluzkę w kwiatki oraz buty na koturnie. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa, więc poszłam po Angie i udałyśmy się do samochodu Ramallo, który zaoferował się, że nas podwiezie, bo i tak ma po drodze, gdyż jedzie coś załatwić. Od razu się zgodziłyśmy.
- Dziś zajęcia macie tylko ze mną, bo Gregorio
pojechał gdzieś z Antonio - oznajmiła mi ciocia.
     Pokiwałam głową. Byliśmy już na miejscu. Podziękowałyśmy Ramallo i wysiadłyśmy. Angie udała się do pokoju nauczycielskiego, ja zaś do sali śpiewu, w której miałam mieć pierwsze zajęcia. Już nie mogłam się doczekać. Czekałam sobie w ciszy, dopóki nie podszedł do mnie Andres, który zaczął gadać o swoim pluszowym misiu i pytał, czy pamiętam, że dziś jest jego pierwsza rocznica śmierci. Chciało mi się śmiać, ale starałam się zachować kamienną twarz i powagę. Później przyszły dziewczyny, więc czas zleciał mi jeszcze szybciej. Nagle zjawiła się Angie, weszliśmy do środka i mogliśmy zaczynać zajęcia.
- Witam was po wakacjach - zaczęła. - Mam nadzieję, że wypoczęliście - uśmiechnęła się. - Mam dla was zadanie, które będziecie musieli wykonać w parach. Teraz to ja będę was dzielić, żeby nie było tak jak ostatnim razem - spojrzała znacząco na Ludmiłę i Naty, a ta pierwsza udawała, że nie wie o co chodzi. - A więc tak, Broadway będzie z Cami, Marco z Fran, Maxi z Naty, Fede z Leną, Andres z Lilą, Diego z Violettą, a Leon z Ludmiłą - powiedziała. - Musicie przygotować duet, ale nie może to być taki zwykły, musi być taki magiczny - oznajmiła. - Macie czas do przyszłego tygodnia, dobrze? - spytała, po czym dalej zaczęła prowadzić zajęcia.
     Super! Jestem z Diego i muszę z nim coś zaśpiewać! Angie myśli, że jestem nadal z Diego... To dlatego pewnie nas wybrała, żebyśmy byli razem. Zapowiada się ciekawie. Po zajęciach mamy porozmawiać ze swoimi partnerami, aby omówić to i owo. Zaczynam się coraz bardziej denerwować.

Dobry wieczór :) Przychodzę do Was z rozdziałem jeszcze przed północą - na sprawdzian już się nauczyłam i znalazłam wolną chwilę, więc napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo mi nawet bardzo. Kiedy kolejny? Postaram się jutro. O ile ktoś w ogóle by chciał? :) Bardzo proszę o komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania. Do zobaczenia, dobranoc :*

sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 1 - "Byłeś w stanie zdradzić mnie raz, będziesz w stanie i drugi"

     W szybkim tempie wyjmowałam z szafy wszystkie moje ubrania i  w pośpiechu wrzucałam je do walizki, nie zwracając kompletnej uwagi na to, że się pogniotą. W tej chwili nie miałam do tego głowy. Po moich policzkach spływały łzy, które były spowodowane bólem, jakim obdarzył mnie brunet, którego tak bardzo kochałam.

     Poczułam jak chwyta moje nadgarstki i próbuje mnie powstrzymać. Wyrwałam mu się. Nawet na niego nie patrząc, dokończyłam się pakować.
- Violu, przepraszam! - krzyknął.
     Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam, że to będzie aż takie trudne. W jego oczach widziałam ból.
- Myślisz, że jednym, zwykłym "przepraszam" załatwisz całą sprawę? - spytałam retorycznie. - Otóż nie, nigdy ci tego nie wybaczę! - wydarłam się, a zaraz po tym wybuchłam jeszcze większym płaczem.
     Chłopak do mnie podszedł.
- Nie zrobię już tego nigdy więcej, obiecuję - powiedział.
     Westchnęłam.
- Byłeś w stanie zdradzić mnie raz, będziesz w stanie i drugi - warknęłam.
     Zapięłam walizkę i chwyciłam ją. Zeszłam po schodach. Skierowałam się do drzwi. Już je miałam otwierać, jednak mężczyzna zagrodził mi drogę.
- Przepuść mnie - zażądałam.
- Ale ja cię kocham - wyszeptał.
     W oczach zaczęły zbierać mi się kolejne łzy.
- To koniec, Diego - powiedziałam.
     Wyminęłam go i wyszłam na zewnątrz. Przed zamknięciem drzwi usłyszałam głośny szloch bruneta. Wzruszyłam ramionami. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Postanowiłam, że pójdę prosto do domu. Nie miałam daleko, co mnie nawet cieszyło. Szłam wolno, rozmyślałam nad moim życiem, które i tak nie miało już żadnego sensu.
     Nim się obejrzałam stałam już pod domem. Weszłam do niego bez pukania, bo przecież byłam u siebie, prawda?
- Violu! - usłyszałam krzyk Olgi. Podbiegłam do niej i przytuliłam ją mocno.
- Hej - wydukałam.
     Powoli zaczynało brakować mi powietrza. Miałam wrażenie, że gosposia zaraz połamie mi żebra. Jeszcze tego by brakowało - wizyty w szpitalu.
- Jest może tata? - spytałam, spoglądając na nią, gdy mnie puściła.
- Jest u siebie w gabinecie - oznajmiła.
     Pokiwałam głową i już miałam zamiar udać się do gabinetu, ale zatrzymał mnie głos Olgi.
- Co się stało, aniołku? - w jej głosie słychać było troskę.
     Nagle drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich tatę. Natychmiast do niego podbiegłam i przytuliłam się do niego.
- Olgo, zrób nam proszę herbatę - poprosił. Gosposia przytaknęła i poszła do kuchni.
     Spojrzałam na niego.
- Pójdę się odświeżyć, wrócę i wtedy porozmawiamy, dobrze? - zaproponowałam.
     Uśmiechnął się, ja odwzajemniłam gest i pobiegłam na górę do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w czyste ubrania. Podeszłam do lustra i przyjrzałam się swojemu odbiciu - byłam cała rozmazana. Czym prędzej zmyłam makijaż i zrobiłam nowy. Następnie zeszłam na dół. Skierowałam się w stronę salonu, gdzie czekał na mnie już tata - siedział na kanapie, popijając ciepłą herbatę. Poszłam w jego ślady.
- Co się stało? - spytał.
- Nic takiego - odpowiedziałam. Nie chciałam go martwić, nie chciałam, aby wiedział, że zerwałam z Diego.
     Westchnął głośno.
- Przecież płakałaś, musiało się coś stać - zaskoczył mnie swoją spostrzegawczością.
     W myślach zaczęłam szukać jakiejś wymówki. Minęło jakieś dwadzieścia sekund, zanim się odezwałam.
- Bolał mnie brzuch - skłamałam, ale o dziwo tata uwierzył.

***

     Starałam się zachowywać się, że tak powiem normalnie - nie chciałam dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Po rozmowie z tatą, pobiegłam w podskokach do kuchni. Zastałam tam Olgę, która dekorowała ciasteczka. Dostrzegłam na blacie kilka potraw. Trochę się zdziwiłam. Usiadłam na blacie. Gosposia na mnie spojrzała. Uśmiechnęłam się.
- Ktoś przychodzi? - spytałam ciekawa.
- Tak, słoneczko. Twój tata zaprosił swojego przyjaciela - powiedziała, pokiwałam głową. - Przyjdzie też Leon - puściła do mnie oczko.
Takiej informacji to bym się w życiu nie spodziewała! Leon ma też tutaj przyjść? Świetnie, po prostu genialnie. Nie widziałam go ponad dwa miesiące, ze względu na wakacje. W ogóle zerwałam z nim kontakt. Nawet w szkole nie mówiliśmy sobie "cześć". A teraz mamy siedzieć przy jednym stole...
     Do pomieszczenia weszła moja ciocia.
 - Angie! - krzyknęłam i przytuliłam się do niej. - Jak było na wakacjach? - spytałam. - Fajnie było w Brazylii?
     Uśmiechnęła się.
- Violu, było naprawdę super. Chętnie ci wszystko opowiem, ale może później, jak goście już sobie pójdą? - zaproponowała.
     Pokiwałam głową.
     Usłyszałam dzwonek do drzwi. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Nogi miałam jak z waty. Razem z ciocią i Olgą udałyśmy się do salonu, gdzie czekałyśmy na powitanie gości. Moim oczom ukazał się tata Leona, który właśnie witał się z moim tatą. Oczywiście Leon, ale nie przyszedł sam, bo była też Lara... 
     Podeszłam niepewnie i przywitałam się z panem Verdasem, ignorując jego syna jak i Larę. Udaliśmy się wszyscy do stołu, który został przepięknie nakryty przez Olgę. Na całe szczęście siedziałam obok Angie i taty, zaś Leon i jego dziewczyna usiedli na przeciwko mnie. Świetnie.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała Jade, która usiadła obok mojego ojca. 
Zaczęliśmy jeść. Rozmawiałam z Angie - postanowiła, że teraz opowie mi jak było w Brazylii. Myślę, że widziała po mnie, iż nie miałam ochoty rozmawiać z Leonem czy Larą.
- Violu - zwróciła się do mnie Jade, a wzrok wszystkich skierował się na mnie. - Dlaczego nie zaprosiłaś Diego? - spytała.
     Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Kątem oka zobaczyłam, że Lara dziwnie uśmiecha się w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę.
- Diego... - zaczęłam - nie mógł przyjść, ponieważ miał z mamą do załatwienia ważną sprawę - dokończyłam.

Cześć Wszystkim! Chciałabym Was powitać na moim blogu z opowiadaniem o Leonettcie! To jest właśnie pierwszy rozdział, który mam nadzieję, że chociaż troszkę się podoba. Mam już - myślę, że ciekawe - pomysły na dalsze rozdziały. Postaram się dodawać rozdziały tak często, jak tylko się da. Proszę, aby każdy kto przeczytał ten rozdział, napisał w komentarzu chociaż zwykłą ":)", abym wiedziała, że mam dla kogo pisać? A właśnie - mam w ogóle dla kogo? Do zobaczenia :*